Justin POV:
Jebany budzik obudził mnie o 7:00, chciałem go zignorować ale nie przestawał dzwonić, do tego mama weszła do pokoju i zaczęła mną szturchać. Dobrze wie, że nienawidzę jak ktoś mnie budzi ale nie jestem w stanie nic jej zrobić, nie dlatego, że jest moją mamą, ale dlatego, że za bardzo ją kocham.
-Juuustin, wstawaj!- Ciągle trącając moje ramię zrzuciła ze mnie kołdrę.- Dalej Justin bo się spóźnisz!- Nienawidzę jak chodzi na nocki, zawsze wraca punkt 7 rano i budzi mnie jakbym nie mógł spać chociaż do 9 i wtedy pójść do szkoły.- Justin wstawaj albo wyleje na Ciebie dzban wody.- Zagroziła.
-Obydwoje wiemy, że tego nie zrobisz.- Wymruczałem do poduszki.-Jeszcze się przekonamy.- Wymamrotała i usłyszałem, że wyszła z pokoju. Okej, nie żartowała.
Szybko wyskoczyłem z łóżka poprawiając dresy, w których spałem i ziewnąłem. Na prawdę nienawidzę poranków.
-Wstałem!- Krzyknąłem aby mama usłyszała. Zauważyłem jej drobną postać idącą w kierunku mojego pokoju z dzbankiem wody, zaśmiałem się jak zobaczyłem ją z poważną miną.- Oh, czyli mówiłaś poważnie.- Zachichotała.- Wiesz jak trudno jest Ciebie obudzić!-Ona ma taki cichy i piskliwy głosik.- Ubierz się i przyjdź na śniadanie. - Szybko się odwróciła i pomaszerowała korytarzem z powrotem do kuchni, która jest naprzeciwko mojego pokoju.
Moja mama jest strasznie drobna i delikatna, jestem pewien, że gdyby ktoś ją złapał za nadgarstek od razu połamałyby jej się wszystkie kości. Jest niska ale zawsze tłumaczy sobie to, że to ja jestem wysoki. Ma piękne brązowe kręcone włosy, które podkreślają jej zielone oczy. Zawsze była przemiłą osobą, którą nadal jest ale przez kilka lat odcięła się od ludzi dlatego, że ojciec umarł. Wie, że nie jestem najgrzeczniejszym chłopakiem na świecie, wdaje się w bójki, uprawiam seks z dziewczynami, których imion nie znam i robię wiele rzeczy o których nie wie, i lepiej żeby tak zostało. Pomimo tego jaki jestem nadal mnie kocha. Pracuje w banku Halifax w naszym rodzinnym Stratford, zawsze chciała być projektantką i kiedyś pokazywała mi wszystkie swoje stare rysunki, lecz zauważyła, że mnie to nie interesuje i więcej tego nie robiła. Pamiętam jak tata z nami był zawsze chodziliśmy na rodzinne spacery, całą trójką. Byliśmy taką szczęśliwą rodziną.. Mama zawsze nuciła przeboje Withney Houston, a tata zawsze znał jakieś żarty, które rozśmieszały nas wszystkich.
A ja? Ja byłem szczęśliwym dzieciakiem, z dwojgiem rodziców, którzy kochali się i byli wzorem szczęśliwego małżeństwa. Po śmierci ojca wszystko się zmieniło, byłem coraz starszy, zacząłem mieć dystans do ludzi. Nie miałem wiele znajomych lecz Ryan i Chaz zawsze byli przy mnie chociaż jak każdy nie wiedział w jaki sposób mój ojciec umarł i po prostu wspierali mnie w tych najtrudniejszych chwilach. Tak jak mówiłem zmieniłem się, stałem się oschły dla każdego oprócz najbliższych, często wdaje się w bójki więc wyrobiłem sobie miano bad boy'a, które mnie śmieszy ale lepsze to niż miano snoba. Moje włosy są koloru ciemnego blondu. Jak miałem 8 lat były blond potem pociemniały. Oczywiście jako syn matki, która uwielbia bawić się włosami syna miałem wiele fryzur ale najbardziej podobało jej się jak miałem grzywkę na całe czoło, oczywiście był moment, w którym miałem ją tak długą, że zasłaniała mi oczy z czego moja mama się śmiała i nie chciała mi jej obciąć, oczywiście jako wkurzony 13 latek obciąłem ją sobie sam i wyglądałem okropnie, ale wszystko na drugi dzień wyglądało w miarę normalnie. Nie lubię jak dużo ludzi na mnie patrzy więc nakładam kaptur na głowę i próbuje ignorować wszystkich naokoło.
Szybko znalazłem czystą bieliznę i skarpetki po czym je nałożyłem, znalazłem jakieś czarne rurki i biały t-shirt z podwiniętymi rękawami i kieszonką na piersi. Wszedłem do łazienki by ułożyć włosy i umyć zęby. Gdy skończyłem popsikałem się dezodorantem i skierowałem się do kuchni, pachniało naleśnikami. Mama wie co dobre.
-Mmmm, naleśniki.- Usiadłem przy stole czekając aż mama nałoży mi kilka naleśników na talerz.
-Syrop czy cukier puder?- Zapytała trzymając syrop w lewej ręce a cukier puder w prawej z słodkim uśmiechem na twarzy.
-Syrop.- Odłożyła cukier puder do szafki i polała naleśniki syropem. Szybko podziękowałem i zacząłem jeść naleśniki.
Gdy zjadłem pomaszerowałem do pokoju po plecak i wyciągnąłem z szafy bluzę, którą szybko na siebie nałożyłem i ubrałem moje czarne supry. Gdy znalazłem się w korytarzu szybko pocałowałem mamę w policzek i wyszedłem z mieszkania. Do szkoły nie miałem daleko, przez co cała droga minęła mi strasznie szybko.
Pod szkołą spotkałem Chaza i Ryana, którzy gadali z jakimiś trzema blondynami. Wywróciłem oczami i podszedłem do nich przybijając piątkę.
-Hej jestem Kim.- Powiedziała żując gumę z otwartymi ustami.
-Gówno mnie interesuje twoje imię.-Wysyczałem przez zęby, nienawidzę takich dziewczyn chociaż są cholernie łatwe, lecz nie mam ochoty na pieprzenie od rana z pustą blondyną.
-Ale z niego bad boy.-Zachichotała jedna z dziewczyn, która bawiła się kosmykiem włosów. Wywróciłem oczami i postanowiłem je ignorować.
-Yo Bieber, jutro impreza u Brada tego nadzianego gówniarza, idziemy?- Ryan zawsze kochał chodzić na imprezy i zaliczać większość dziewczyn, tak jak ja i Chaz. Dziewczyny z tej szkoły są tak łatwe, otwierają nogi przed każdymi i myślą, że ci będą chcieli ich numer lub umówią się z nimi w najbliższym czasie.
-Spoko, czemu nie.- Powiedziałem lekko się uśmiechając.- Chodźcie już.- Po tych słowach ruszyłem z chłopakami w stronę drzwi, blondynki szły za nami ciągle chichocząc i gadając jakieś gówna. Gdy przeszliśmy przez drzwi, trzasnąłem nimi przed tymi dziwkami i odwróciłem się patrząc na ich reakcje.
Jestem przyzwyczajony, że ludzie na mnie krzywo patrzą, o ile w ogóle patrzą. Większość się mnie boi i dobrze wiedzą, że nie warto ze mną zadzierać bo źle się to może dla nich skończyć. Dziewczyny zawsze otwierają przede mną nogi ale mi to nie przeszkadza przynajmniej nie musiałem się o nie ubiegać.
Zbliżałem się do szafki, gdy ktoś zawołał moje imię z drugiego końca korytarza, odwróciłem się i od razu pożałowałem. Paul. Westchnąłem i stałem patrząc jak się zbliża z swoim triumfalnym uśmiechem puszczając oczko do jakieś szkolnej dziwki.
- Czego chcesz Paul?- Schowałem ręce do kieszeni moich jeansów.
- Wiem wszystko.- Uśmiechnął się szyderczo.-I wykorzystam to przeciwko tobie kiedykolwiek będę chciał.- Zaśmiałem się bo brzmiał żałośnie. Gówno o mnie wie, chociaż interesuje mnie co mu się uroiło w tej pustej głowie.
-No dawaj, jakie gówno tym razem wymyśliłeś.
-Z pewnością nie będziesz się śmiał jeśli każdy się dowie,- przerwał i podszedł bliżej żeby wyszeptać mi resztę do ucha.-że zabiłeś własnego ojca.
Myślałem, że moja szczęka opadnie na ziemie, a oczy wylecą. Nie wierzyłem w to co właśnie usłyszałem i musiałem przetwarzać sobie to wszystko w głowie kilka razy zanim doszło do mnie to co powiedział.
-Słucham?- Starałem się wyglądać na niezdziwionego ale pewnie nie za bardzo mi się to udawało.
-Słyszałeś. Ile wtedy miałeś lat? 12? Oh, bardzo młodo zacząłeś..-uśmiechnął się obrzydliwie.-Skoro zabiłeś ojc-- -Nie pozwoliłem mu dokończyć bo moja pięść wylądowała na jego policzku. Nie marnowałem czasu i uderzyłem go z kolana w brzuch po czym zgiął się i upadł na ziemie. Bylem pewny, że już więcej nic nie zrobi więc darowałem mu i już chciałem odejść ale on szybko się podniósł i zadał mi taki sam cios w polik. Szybko się otrząsnąłem i uderzyłem go w nos, przez co usłyszałem ciche chrupnięcie a krew zaczęła cieknąć po jego wargach co oznaczało, że nos był złamany.Gdy chciał coś zrobić złapałem go za nadgarstek i ścisnąłem mocno aż zobaczyłem więcej bólu w jego oczach i przycisnąłem go do szafek szkolnych przez co rozległ się huk na cały korytarz. Ludzie nas obserwowali, niektórzy mówili "dobij go!" lub inne takie gówna.
-Może niech wszyscy dowiedzą się jaką pizdą jesteś?-Syknąłem i lekko się uśmiechnąłem sarkastycznie.
-Nie zrobisz tego Bieber.-Udawał twardego ale dobrze wiem, że za tymi oczami kryje się strach i przerażenie, że jego mały sekrecik się wyda.-Nawet gdybyś powiedział, nikt Ci nie uwierzy.
-Prędzej uwierzą mi niż Tobie. - Splunąłem po czym uderzyłem go znowu z kolana w brzuch ale przez to, że trzymałem go za ramie nie poleciał na ziemie i nie był w stanie zwijać się z bólu. Zadałem mu jeszcze kilka ciosów pięścią w twarz. Chciałem zadać mu jeszcze więcej bólu ale odciągnął mnie pan Richards, nauczyciel Angielskiego. Cholera.
-Co wy wyprawiacie?!- Chciałem się wyszarpać i uderzyć jeszcze chociaż kilka razy tego dupka ale Richards jest silny. Podobno trenował boks gdy miał dwadzieścia parę lat lat. Paul chwycił się za nos śmiejąc się.-I tak masz przesrane Paul.- Próbowałem chociaż poluźnić uścisk nauczyciela na moich nadgarstkach ale spowodowało mi to lekki ból więc przestałem.-Warto było.-Wyszczerzył się Paul. Tak bardzo chciałem uderzyć go jeszcze co najmniej kilkanaście razy, aby zwijał się z bólu i błagał abym przestał.
Gdy Richards zawołał kolejnego nauczyciela by wziął do pielęgniarki Paula zaciągnął mnie do holu szkoły, w którym były jakieś ławki i kazał mi usiąść na jednej z nich by ochłonąć, zaczął zadawać mi pytania jak to się stało i dlaczego się pobiliśmy.
-Nic proszę pana, po prostu się pokłóciliśmy.- Stwierdziłem wycierając krew z nosa i okolic nawilżoną chusteczką, którą dał mi nauczyciel.
-Mhm, okej powiedzmy, że Ci wierzę.- Usiadł koło mnie.-Wiesz, że musimy iść z tym do dyrektora, nawet gdybyśmy udawali, że to się nie wydarzyło i tak się dowie.
Na samą myśl o pójściu do dyrektora przyprawia mnie o mdłości. Nie lubię go, a on mnie, ale często się widujemy przez to, że pyskuję nauczycielom i ich wyzywam. Przez głowę przeszło mi wiele myśli.. Co jeśli ktoś się dowie o tym co mi mówił? Ludzie wierzą w te gówna co on pierdoli na prawo i lewo więc nie zdziwiłbym się gdyby teraz też. Mam na niego haczyk, racja ale po prostu to nie wystarczy, plus ludzie mogą mi nie uwierzyć. No i co pomyśli mama? Będzie zawiedziona.. jak zawsze gdy trafiam do dyrektora, jest jej przykro ale stara się mnie zrozumieć. Szkoda, że nie wie o mnie wszystkiego.
Po kilku minutach zobaczyłem zbliżającego się Paula, który udawał wielce poszkodowanego. Parsknąłem śmiechem kiedy ten dupek przeszedł, a raczej prze kuśtykał obok mnie.
-Słabo grasz.- Odwrócił się w moją stronę.- Dobrze wiesz, że gówno Ci zrobiłem, mogło być gorzej z twoją żałosną dupą.
Jego usta otworzyły się żeby coś powiedzieć ale zamknęły gdy pani sekretarka wyszła zza drzwi przed którymi staliśmy.
-Justin Bieber i Paul Reed?- Zapytała nas dość cichym tonem przez to, że lekcje nadal trwały. Obydwaj skinęliśmy głowami i weszliśmy za nią do pokoju.- Dyrektor już na was czeka.- Gdy Paul chwycił klamkę odezwała się znowu.-Trochę kultury chłopcy, wpierw zapukajcie.- Paul wywrócił oczami a sekretarka zachichotała siadając na swoje miejsce przed komputerem i zaczęła pisać coś na klawiaturze.
Zapukaliśmy i weszliśmy do pokoju gdy usłyszeliśmy "proszę!" zamykając za sobą drzwi.
Jego gabinet był ogromy, na środku stało ogromne biurko, na którym nigdy nie było porządku przez rozrzucone papiery i różnego rodzaju teczki. Ściany były koloru bordo, które pasowały do ciemnych szaf, w których pewnie chował jeszcze więcej dokumentów. Dyrektor miał może około 54 lat i najwidoczniej był żonaty, ponieważ wielka złota obrączka rzuca się w oczy na tej jego wielkiej łapie. Ubrany był w czarny garnitur, który nosił na sobie chyba od zawsze, razem z jego czerwonym krawatem w drobne rąby. Cały jego strój opinał się na nim ponieważ nie należał do szczupłych mężczyzn, a jego głowa była łysa. Nienawidziłem tego typu mężczyzn, byli odrażający i szczerze nie rozumiem jak mogą mieć żony, pewnie lecą na kasę.
-Więc, pobiliście się, hm?- Dyrektor wyjrzał zza ekranu komputera i odwrócił go do nas pokazując nagranie z kamery.- Jak wiecie bójki na terenie szkoły są zabronione i powinny one być potępiane- odwrócił monitor z powrotem w swoją stronę.- Z tego co widać bójkę spowodował Bieber, także Reed, tym razem nie zostaniesz ukarany ale twoi rodzice i tak zostaną poinformowani o całym wydarzeniu.- Paul uśmiechnął się triumfalnie i posłał mi mordercze spojrzenie przed wyjściem.
Zajebiście, teraz to ja mam odbyć karę a on jest tym niewinnym? Gdyby dyrektor wiedział o co chodziło pewnie by się tak nie stało.
-Pan nie rozumie,- Próbowałem się tłumaczyć.- on mnie sprowokował.
-Nie interesuje mnie o jakie gówno się pobiliście, któryś musi być ukarany, a to, że ty się na niego rzuciłeś ułatwia nam tą sprawę.
Jak ja nienawidzę tego chuja.
-A teraz usiądź i wybierzemy coś co będzie odpowiednie na twoją karę.- Zrobiłem co kazał i usiadłem na przeciwko jego, gdy on zaczął szukać czegoś po szafce,która była wmontowana w bok jego biurka. Wyciągnął jakąś teczkę i znalazł kartkę, którą położył i odwrócił tak żebym mógł zobaczyć co na niej piszę.-Tutaj masz różne formy odpracowania kary ale tą- wskazał długopisem- i te tutaj- wskazał na około 12 podpunktów- Są za inne wykroczenia. Za to, masz do wyboru te.- znowu wskazał, ale zatrzymał się i odwrócił kartkę w jego stronę.- W sumie to masz do wyboru tylko jedno.- Po tych słowach wskazał na czwartą pozycje i mi ją pokazał.
Przez moją głowę przewinęło się kilka obrazków, które wywołały grymas obrzydzenia na mojej twarzy. Wszystko tylko nie to, no błagam niech to będzie jakiś idiotyczny zły sen. Jakbym nie mógł po prostu zbierać jakiś liści lub sprzątać szkolne kible, nie zrobiłem nic aż tak złego, przecież Paul żyje więc dlaczego dyrektor skazuje mnie na coś tak okropnego?
od autorek: Hej wszystkim, to nasz pierwszy rozdział, lecz mamy nadzieję że wam się spodobał. Nad tym rozdziałem pracowałyśmy razem jak na razie, ale już nie długo będziemy pisać na zmianę. Przepraszamy za wszystkie błędy interpunkcyjne oraz ortograficzne, chyba że wam to nie przeszkadza. Następne rozdziały planujemy dodać już niebawem, najprawdopodobniej jutro. Kolejne rozdziały będą rosły w długość, co mam nadzieję że będzie dla was miłą niespodzianką. Liczymy również na waszą szczerą opinię w komentarzu, a jeśli chcecie być informowani, możecie się już teraz zapisać w specjalnej zakładce "informowani", a w zakładce "bohaterowie", znajdziecie więcej o postaciach odgrywających główne i drugoplanowe role c; Jak myślicie, gdzie dyrektor wyśle Justina?
Nie obraź się, ale to jest cholernie złe. Typowe, bieberowskie, źle pisane ff. Masa błędów, a do tego ciężko się czyta.
OdpowiedzUsuńwiem bo to dopiero początek, szczerze to nigdy nie pisałam takiego czegoś ale staram się i mam nadzieje, że będzie lepiej.
Usuńfaktycznie, ciężko się to czyta ale to jest pierwszy rozdział a nie chciałam pisać wszystkiego w pierwszym, wydawało mi się, że będzie ciekawy lecz się trochę przeliczyłam.
mimo tego, dziękuję za szczerą opinię :)
Zapowiada sie ciekawie. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńHej, rozdział jest niezły ale faktycznie cieżko sie go czyta, przez to ze jest napisany tak typowo, prosto. Brakuje mi tu tej wyobraźni, tego urozmaicenia czyli opisu tego co jest dookoła Justina. Mało opisu przyjaciół, tych blondyn, mało opisu wyglądu szkoły, domu, gabinetu dyrektora. To wzbogaciłoby rozdział o dodatkowy tekst i zaciekawiloby czytelnika. Mam nadzieje ze z rozdziału na rozdział pójdzie wam co raz lepiej :) powiedzenia życzę i chcecie przeczytam opowiadanie do końca tak długo jak będziecie pisac :D
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńNa pewno zapamiętamy to na przyszłość, obiecujemy, że następne rozdziały będą o niebo lepsze!
x
podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co jest tak strasznego że Justin się tak zalamał, możecie polecić mojego bloga ??http://www.one-year-without-you-jb.blogspot.com/, proszę mnie informować opowiadanie rewelacja
OdpowiedzUsuńHmm...ciekawe co musi zrobić Justin?! Czekam na następny i fajnie się zapowiada ale tak jak pisały poprzedniczki jest trochę prosto pisany, ale rozumiem bo to wasz pierwszy rozdział wiec w porządku ;)
OdpowiedzUsuńjest całkiem fajny
OdpowiedzUsuńrozdział podoba mi się. Opowiadania jak na razie może mieć całkiem niezłą fabułę, choć nie mogę jej oceni, bazując tylko na jednym rozdziale, który nie za wiele wyjaśnia :) Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z przedmówcami. Czyta się nawet nieźle. Mam nadzieję, ze będzie ciekawiej ;3 Sa błędy, jak w każdym opowiadaniu, ale z czasem dojdziecie do wprawy <3
OdpowiedzUsuńciota he he he
Usuń