04 września 2013

-3- Asshole

 Justin POV:

     Nic mi tutaj nie wychodzi, nie potrafię niczego zrobić poprawnie, to nie miejsce dla mnie. Powinienem siedzieć na kanapie w pokoju popijając moje ulubione piwo i czekając aż wybije osiemnasta  bym mógł zacząć szykować się na imprezę tego bogatego dzieciaka ze szkoły. Ale nie bo ja musiałem zacząć bić się z tym idiotą, nawet do końca nie wiem po co. Chyba po to żeby udowodnić mu, że nie wie z kim zadarł. Pewnie wie jaki potrafię być i to co mu zrobiłem było niczym w porównaniu do tego co mogę mu zrobić.
     Gdy ktoś wyzywa mnie lub moją rodzinę nie uchodzi mu to na sucho i każdy kto tego spróbował może to potwierdzić, ale cóż ich błąd, wiedzą że nie mam wrażliwej strony. Może czasami mam, ale tylko dla bliskich mi osób, w szczególności mamy i dziadków, którzy przeżyli ze sobą 53 lata, a poznali się jak mieli 15.
     Dla dziewczyn pewnie ich historia miłosna kojarzyłaby się z jakimiś romantycznymi filmami z lat 80 ale dla mnie nie, owszem zawsze jak to opowiadają słucham z zaciekawieniem o ich dzieciństwie spędzonym na łapaniu żab przy najbliższych rzeczkach i o tym jak dziadek zaciągnął ją na dach jakiegoś budynku gdzie zrobił dla niej piknik ze świecami, babcia zawsze przyznaje, że dziadek był romantykiem i nadal potrafi nim być. Czasami zastanawiam się czy jeszcze robią...to.
     Stałem w jadalni domu dla starców. Tak, muszę odbywać karę w domu opieki społecznej. Przyznam, ten dom był ogromny i z zewnątrz wyglądał trochę jak pałac, trawa wygląda jakby była koszona codziennie i mierzona by była równej długości, ławki były postawione co kilka metrów. Gdy dotarłem pod drzwi, szczerze? Chciałem zawrócić i uciec jak najdalej, ale wiem, że jakoś muszę przeżyć te 2 miesiące ze staruszkami. Od razu po otwarciu drzwi powiedzieli mi co mam robić i zaprowadzili do jadalni, w której musiałem rozłożyć talerze i sztućce. Jadalnia była na prawdę ogromna, ściany koloru cafe latte, wielkie okna przy których wisiały gładkie, białe firanki. Na parapetach znajdowało się pełno kwiatów doniczkowych - jak u mojej babci - pomyślałem - widocznie starsi ludzie mają ze sobą coś wspólnego. Na środku pomieszczenia stał jeden wielki stół pokryty białym obrusem. Na rękach miałem około 6 talerzy, które podała mi kucharka. Nie były ciężkie ale gdy uderzyłem udem w stół skrzywiłem się z bólu i kilka talerzy wyślizgnęło mi się z ręki przez co rozległ się ogromny hałas.
-Kurwa.- Odłożyłem talerze, które mi zostały.-Jebać to- Obróciłem się i chciałem wyjść ale coś, raczej ktoś mi w tym przeszkodził.


Carly POV:

Szybko poszłam za Betty i przeszłam do jadalni, w której zauważyłam chłopaka w czarnych jeansach , szarej bluzie i suprach. Stał do mnie tyłem, więc nie mogłam ujrzeć twarzy, ale słyszałam przekleństwa uciekające z jego ust. Gdy podchodziłam bliżej, on gwałtownie się obrócił i stałam kilka centymetrów przed nim. Podniosłam głowę by móc dokładniej mu się przyjżeć, ponieważ był wyższy o głowę. Jego rysy twarzy były wyraziste, a szczęka mocno zaciśnięta. Jego ciemno karmelowe oczy rzucały mi wściekłe spojrzenie, a z pulchnych malinowych ust uciekały pojedyncze wiązanki przekleństw. Nawet nie wiedziałam jak długo mu się przyglądałam aż nie pojawił się na jego twarzy chytry uśmieszek.
-Podoba Ci się to co widzisz?- Jego seksowny głos wyrwał mnie z zamyśleń. Wywróciłam oczami i rozejrzałam się po pomieszczeniu, a raczej podłodze, na której było peło porozbijanego białego szkła, domyślam się, że były to talerze.
-Masz zamiar tak stać czy w końcu posprzątasz ten bałagan?- Spojrzałam w jego stronę z uniesionymi brwiami, a on tylko się zaśmiał. Anielski śmiech.
-
Ja, nie,- podszedł do mnie bliżej przez co przeszły mi ciarki na całym ciele, on był tak cholernie seksowny i tak cholernie blisko.- ale ty tak.- wyszeptał mi do ucha przez co włoski na kręgosłupie stanęły dęba, ale zauważyłam, że zaczął powoli odchodzić z rękami w kieszeniach swoich jeansów. Nie będę po nim sprzątała. Po moim trupie. Odwróciłam się w jego stronę - Ja tego nie zrobiłam. To twój syf więc ty to posprzątasz, ja ewentualnie mogę pokazać Ci gdzie jest miotła i szufelka.- Uśmiechnęłam się do niego zadziornie i w głowie przybiłam sobie piątkę. Po chwili pożałowałam, bo znowu zbliżył się do mnie ale tym razem z bardziej poważnym wyrazem twarzy.
-Żadna dziwka nie będzie mi mówić co mam robić, jasne?- Zesztywniałam, jego spojrzenie było tak głębokie, że aż było widać jego złość. Chce żebym się go bała.
-Oh tak? To patrz.- Szybko ruszyłam w stronę pomieszczenia na miotły i różne chemikalia do czyszczenia. Gdy znalazłam to co chciałam zamknęłam szybko drzwi i ruszyłam w stronę jadalni, gdzie on ciągle stał. Myślałam, że skorzysta z okazji i ucieknie, a jednak stało się przeciwnie. Stał w miejscu, w którym był gdy wychodziłam i patrzył jak idę w jego stronę. By mieć pewność, że to chwyci złapałam jego nadgarstek i wcisnęłam miotłę do dłoni. Z drugą ręką zrobiłam to samo, podając mu szufelkę. Stał i patrzył na mnie z otwartymi oczami.-Do roboty.
      Uśmiechnęłam się triumfalnie i usiadłam na jednym krześle przy stole by obserwować jak sprząta, lecz to się nie stało. Szybko spojrzał na mnie i rzucił obydwie rzeczy  na ziemie prawdopodobnie jak najmocniej mógł i opuścił pomieszczenie z głośnym hukiem drzwi. Zdziwiłam się, że szybki, które są w drzwiach nie wyleciały.
     Siedziałam chwilę myśląc o tym chłopaku, który był przystojny ale był totalnym dupkiem. Zastanawiam się czemu tu jest, jak długo tu będzie i jak ma na imię ale to teraz nie jest moim problemem, bo oczywiście muszę posprzątać ten bałagan, który narobił. Sięgnęłam po miotłę i całe pozbijane szkło zgarnęłam w jedno miejsce po czym chwytając szufelkę zagarnęłam szybko całe szkło na nią. Gdy zbliżałam się do kuchni słyszałam donośny głos Betty, kiedy krzyczała na kogoś.
-Nie możesz tak po prostu wychodzić nie robiąc ani jednej rzeczy, o które Cię prosiłam!- rzadko kiedy ta kobieta się denerwuje, ale teraz wnioskując po jej głosie, że jest nieźle wkurzona.
-Przepraszam po prostu..- Widziałam jak stoi ze skruszoną miną, jakby było mu przykro.
-Nie chce tego słuchać, a teraz idź posprzątać szkło i rozłóż talerze wraz ze sztućcami.- Weszłam przez drzwi wahadłowe z pełną szufelką, starając się ignorować jego spojrzenie ale czułam, że uśmiecha się ze satysfakcją.
-Oh słoneczko nie musiałaś, Justin miał to zrobić.- uśmiechnęła się do mnie promiennie, jak zawsze i odebrała ode mnie szufelkę by opróżnić jej zawartość.
-Myślałam, że wyszedł więc posprzątałam żeby nikt się tym nie skaleczył.- Uśmiechnęłam się do niej nie zwracając uwagę na chłopaka, który jak się dowiedziałam, ma na imię Justin.
-Oh, no cóż to pokaż Justinowi jak rozkłada się talerze i sztućce.- Znowu się uśmiechnęła i podeszła do szafki z talerzami.
-Ale ja to umiem..- wymamrotał pod nosem a ja zachichotałam.
-Zauważyłam.- Miałam nadzieje, że brzmiało to chamsko. Posłał mi mordercze spojrzenie ale od razu odebrał od Betty talerze i poszedł w stronę jadalni. Rozbawiło mnie to ale zrobiłam to co on i poszłam za nim. Gdy weszłam on rozkładał talerze, o dziwo poprawnie, więc ja zajęłam się układaniem ich od drugiej strony, tego długiego stołu. Po kilkunastu minutach układania talerzy w ciszy ruszyliśmy w stronę kuchni sięgając dwa metalowe koszyczki z widelcami, łyżeczkami i nożami, po czym skierowaliśmy się z powrotem do jadalni. Justin stał nad stołem i próbował różnych kombinacji ułożenia, ja tylko zaśmiałam się i podeszłam do niego. -Widelec po lewej,- wyciągnęłam widelec z koszyczka i położyłam po lewej stronie.- nóż i łyżka po prawej.- znalazłam łyżkę i nóż, wygrzebałam je z pojemnika i ułożyłam zgodnie z zasadą.
-Wiem jak kurwa układać sztućce.- Wysyczał przez zęby na co ja się roześmiałam
-Na pewno.- Widocznie zdenerwowało go to więc odwrócił się i brutalnie chwycił mnie za nadgarstki.-Nie odpowiadaj mi w ten sposób - warknął w moją stronę. - Rozumiesz mnie mała dziwko? - Musze przyznać, że zrobiło mi się trochę przykro, no bo jakiej dziewczynie by było miło gdyby została wyzwana przez chłopaka, który jej nie zna, nie licząc prostytutek. Chciałam mu nie odpowiedzieć i po prostu udawać, że to się nie stało ale za bardzo mnie zdenerwował.
-Dupek.- Wyrwałam swoje nadgarstki z jego uścisku i zrzuciłam jeden metalowy koszyczek pełny sztućców i szybko wyszłam z pomieszczenia zostawiając go z całą resztą sztućców do rozłożenia, gdzie znaczna część ich wyleciała z koszyczka, który upuściłam, wprost pod jego nogi.
     Byłam dumna ze swojego czynu, ale nie rozumiałam czemu taki jest, przecież ja mu nic nie zrobiłam więc nie zasługuje na takie traktowanie. Nie jestem żadną dziwką, następnym razem jak mnie tak nazwie to przysięgam, nie powstrzymam się i go spoliczkuję.
     Od kiedy zerwałam z Bradem, chłopakiem, który zostawił mnie po tym jak na jednej z imprez chciał uprawiać ze mną seks, mam ogromny dystans do chłopaków, pewnie dlatego, że nie chce być więcej zraniona i traktowana jak gówno. Muszę przyznać, Brad na początku był kochany, miły, opiekuńczy ale nagle się zmienił, brutalnie mnie całował i wyzywał od najgorszych, gdy z nim zerwałam nie miałam łatwo po tym, ponieważ prawie każdy w szkole wierzy mu, że straciłam z nim dziewictwo na tamtej imprezie. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy typu "dziwka", "szmata" albo ohydnych propozycji seksualnych.  Nie jestem jakąś świętoszką ale po prostu nie chce dać się wykorzystać chłopakowi, którego zupełnie nie znam. Nie puszczam się jak inne dziewczyny w moim wieku.
Justin jest typem bad boy'a ale tacy nie robią na mnie wrażenia.. cóż, przynajmniej nie robili aż zobaczyłam go. Może i  nie polubiłam jego osoby, ale miał w sobie to coś, nie wiem jak to nazwać, ugh. Jak patrze na te brązowe oczy czuje się jakbym była w jakieś krainie czekolady.
    Czekaj, czy ja właśnie stoję na środku korytarza rozmarzając o jakimś dupku? - Rozejrzałam się po miejscu w którym przebywałam w tym momencie, po chwili zauważyłam, że miałam uśmiech wymalowany na całej twarzy - Boże serio Carly?
     
Przeszłam przez korytarz potajemnie zaglądając przez jedną z małych szybek, które ozdabiają drzwi żeby zobaczyć czy Justin nadal tam jest. Był tam, układał sztućce zgodnie z moimi instrukcjami, a gdy mu się nie udało przeklinał pod nosem i poprawiał. Wyglądał całkiem niewinnie i słodko jak to robił, był strasznie skupiony na tej czynności przez co zachichotałam sama do siebie i ruszyłam przed siebie, zahaczając jeszcze po drodze o pokój pani Groves. Zapukałam i weszłam do środka. Starsza pani siedziała na fotelu i nadal przeglądała tą samą gazetę ale gdy zobaczyła, że weszłam do pokoju uśmiechnęła się ciepło w moją stronę.
-Co Cię tu sprowadza słoneczko?- Odłożyła gazetę na stolik nocny i poprawiła okulary.
-Oh nic, po prostu chciałam zobaczyć czy jest już pani w swoim pokoju - uśmiechnęłam się uprzejmie
- To miło z twojej strony że się tak o mnie martwisz, słoneczko - puściła mi oczko, powoli podnosząc się z fotela - Coś się dzieje na kuchni, bo słyszałam wcześniej jakieś hałasy? - podeszła do mnie, a ja chwyciłam ją pod ramię, i poprowadziłam w kierunku jadalnie.
- Nic się nie stało - mruknęłam - Przyszedł dziś nowy chłopak do pomocy, i trochę nie umie się odnaleźć - zachichotałam a Pani Groves mi zawtórowała
- Poradzi sobie chłopak - jej głos był cichy, i lekko ochrypnięty - Na pewno miły z niego chłopak
- Zdziwiła by się pani - mój głos brzmiał trochę chamsko wobec taj starszej kobiety - przepraszam - mruknęłam od razu - Ma trochę... hum - nie wiedziałam jak dokończyć zdanie - ma trochę niewyparzony język bym powiedziała - zaśmiałam się pod nosem.
- Czyli będzie z niego niezłe ziółko - kiedy doszłyśmy na stołówkę, Justin zniknął właśnie za drzwiami kuchni, a ja poprowadziłam Panią Groves na jej stał miejsce - Poczekam tutaj złotko, a ty idź zawołaj resztę - poklepała lekko wierzch mojej dłoni, którą ją podtrzymywałam, i popchnęła lekko w stronę drzwi salonu.
      Wychodząc z pomieszczenia, chwyciłam mały dzwoneczek, który zawsze wisiał na drzwiach i wchodząc do salonu, potrząsnęłam nim, aby wydobył z siebie dźwięk. Większość emerytów poszła wolno w kierunku ogromnego stołu, który był w pełni już nakryty, i zajęła swoje miejsca. Niestety byli też seniorzy, których tępo równało się z tempem ślimaka, ale nie mogłam mieć im tego za złe. Większość ludzi w tym domu była stara i lekko schorowana, przez co było trzeba im wybaczyć niektóre rzeczy.
- Za chwilę podamy obiad, więc jak na razie to smacznego - uśmiechnęłam się uprzejmie do grupki osób siedzącej przy stole, i udałam się do kuchni, gdzie Betty właśnie nalewała zupy do dwóch wielkich waz.
- Justin, zanieś proszę jedną zupę na stół i postaw na jednym końcu, a później przyjdź po drugą - uśmiechnęła się do niego, kiedy przekazywała mu do jego silnych rąk pełne zupy naczynie.
- Nie trzeba, ja zaniosę drugą - puściłam dziewczynie oczko i opuściłam kuchnię zaraz za brunetem - Kiedy postawisz zupę, idź po ziemniaki i surówki, i rozłóż je na stole - powiedziałam, kiedy minęłam go, zmierzając ku przeciwnemu końcowi stołu.
- Jakbyś sama nie miała rąk - burknął pod nosem, ale i tak zdołałam wszystko usłyszeć
- Mam ręce gdybyś nie widział - odpowiedziałam, i wróciłam do kuchni aby zabrać przygotowane przez naszą kucharkę mięso.
      Drzwi tego pomieszczenia co chwilę zamykały się i otwierały, przez ciągły ruch "kelnerów", którymi byłam ja, wraz z tym nowym chłopakiem. Co chwilę chodziliśmy w tę i z powrotem, rozkładając jedzenie na stołach. Po odłożeniu półmisków z mięsem na stole, ruszyłam ku drzwiom kuchennym, ale niestety  ktoś właśnie przez nie wychodził, a cała zawartość talerzy, które tamta osoba miała w rękach, wylądowała na mojej sukience.
- Ups nie chciałem - powiedział sarkastycznie i wrócił się do kuchni, aby wziąć kolejną część posiłku, która nie znajdowała się jeszcze na stole.
- Ugh! - warknęłam wściekle, strzepując resztki surówek z mojego ubrania - Zobaczymy kto pierwszy nie wytrzyma tutaj - moje słowa były przepełnione jadem, wiedząc że ten dupek zrobił to specjalnie, a jeśli nie, to nawet tego nie żałował. A powinien.

od autorek: Hej z tej strony Marta, mam nadzieje, że rozdział wam się podobał i jakoś to wychodzi. Rozdział jest dokończony przez Olę więc brawa dla niej, że jej się chciało ily.
JEŻELI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI KLIKAJCIE W ZAKŁADKĘ "informowani" I WPISZCIE W KOMENTARZU SWÓJ NICK Z TWITTERA :)
Much love x
Domyślacie się co knuję Carly? 

6 komentarzy: